Mroczne Opowiadania: Pułapka Umysłu
Pułapka Umysłu
Kim jestem?
Nie wiem, nie ważne jak śmiesznie to brzmi.
Żyję? A może nie?
Nie wiem, nie ważne jak śmiesznie to brzmi.
Zamykam oczy i otwieram je po raz kolejny, ale i tak nic nie widzę.
Kim jestem?!
Nie wiem.
Po co tu jestem?
Nie wiem, ale właściwe gdzie ja jestem?
Na to pytanie też nie znam odpowiedzi.
Leżę na niezbyt wygodnym materacu, a może łóżku? Otwieram oczy. Tym razem widzę. Jestem w pustej sali szpitalnej, ale jestem tu tylko ja.
Co ja tu robię?
Nie wiem.
Wstaję z materaca i zauważam, że jestem w białym, szpitalnym wdzianku. Siadam na twardym łóżku, po czym wstaję. Zdaję sobie sprawę, że jestem kobietą. Chyba młodą, ale nie jestem pewna. Gdy moje bose stopy spotykają się z chłodną podłogą wzdrygam się.
Rozglądam się po sali jednak nie zauważam żadnych kapci czy butów.
Ruszam w kierunku drewnianych dziwi, które jako jedyne w pomieszczeniu są brązowe, a nie tak jak całe pomieszczenie - białe. Dotykam jej i otwieram. Czeka tam na mnie pustka, bezdenna otchłań pochłaniająca wszystko co dobre.
Mimo tego stawiam pierwsze kroki w tej czeluści. Nie czuję podłoża. To dziwne uczucie. Gdy opuszczam salę szpitalną i cała znajduję się w ciemnościach, drzwi się zamykają z głośnym hukiem. Dlaczego?
Kroczę w bezdennej pustce. Tym razem na ślepo. Chociaż nie jestem pewna czy jest mi potrzebny wzrok. Kroczę dalej. Naglę słyszę płacz małej dziewczynki. Podążam w tym kierunku.
W końcu mrok się przerzedza a ja widzę małego chłopca, który płacze.
Jest ubrany w ciemno zielone ogrodniczki i białą bluzeczkę. Na nóżkach ma niebieskie buciki. Ma brązowe włoski. Podchodzę do niego. Nie wiem co robić, ale postanawiam go pocieszyć.
- Hej, czemu płaczesz?- pytam. Chłopiec jakby się spina i odwraca się w moim kierunku.
- T-ty zemną rozmawiasz?
- No tak- odpowiadam zdziwiona.
- Nikt tego nie robi- mówi zasmucony. Po czym dodaje- Nawet moi rodzice. Oni mnie nie kochają, nie chcą mnie. Chcą bym znikną.
Mówią ostatnie zdanie zaczyna płakać jeszcze głośniej. Jestem zaskoczona, jednak kucam obok chłopca i kładę dłoń na jego ramieniu.
- Na pewno tak nie jest. Jestem pewna, że cię kochają- mówię uśmiechając się delikatnie. Chłopczyk tylko kręci głową.
- Nie p-prawda, sami mi to p-powiedzieli. O-oddadzą mnie.
Jestem w szoku. Jak można być tak okrutnym i powiedzieć coś takiego małemu chłopcu, a co dopiero swojemu dziecku? Jakim trzeba być rodzicem? Choć raczej powinnam powiedzieć potworem.
Nie wiedziałam co powiedzieć.
- Na pewno tak nie myślą i kochają cię.
- M-mnie? J-jak mogą kochać potwora?
- Nie jesteś potworem. Kto ci coś takiego powiedział?
- J-jestem. Wszyscy t-tak mówią i mnie u-unikają. Mówią, że jestem p-pomiotem d-diabła.
- To okrutne!
- B-boją się mnie. N-nie chcą s-się ze mną b-bawić.
Przytuliłam chłopca do siebie. To smutne. Jest taki miły a wszyscy tak go traktują. To okropne. Nagle chłopiec się ode mnie odsuną i zapytał.
- A ty się mnie nie boisz?
Brązowowłosy przechylił głowę na prawą stronę i uśmiechną się upiornie. Dopiero teraz zobaczyła jego oczy. Były czerwone niczym szkarłat. Byłam zaszokowana, a chłopiec zauważywszy to zaczął się szaleńczo śmiać. Nagle nachylił się do mnie i wyszeptał mi do ucha.
- Umrzesz tak jak reszta, jak wszyscy. Zabiję wszystkich i zbuduje własne królestwo na waszej krwi i kościach. Na śmierci moich wrogów. Zginiesz jak reszta Anna. Jak reszta!
Po tych słowach odskoczył ode mnie i pobiegł tylko sobie znanym kierunku śmiejąc się szaleńczo.
Wstałam na równe nogi i w tym samym momencie powierzchnia na której stałam zniknęła, a ja wpadłam w mazistą ciecz. Zamknęłam usta i wstrzymałam powietrze by maź się tam nie dostała.
Mimo, że ruszałam rękoma by się wydostać to i tak zapadałam się coraz głębiej w kleistą substancje. Zaczynało brakować mi powietrza, a nie chciałam by maź dostała się do moich płuc. Nagle jakbym wypłynęła z tej mazi na powierzchnię, która była na dnie. Nie byłam teraz w tym czarnym wymiarze. Byłam na cmentarzu. Rozejrzałam się niepewnie w koło. Zorientowałam się, że jestem w grobie. Czym prędzej z niego wyszłam. W grobie, w którym jeszcze do niedawna tkwiłam, tkwiła nadal ta maź, tym razem bulgocąc. Skrzywiłam się nieznacznie i spojrzałam na napis wyryty na nagrobku.
Black Warrner
Żył 19 lat
Pokój jego duszy
Pod spodem ktoś wyrył jeszcze napis: ,,Smaż się w piekle demonie". Na pewno nie był szczególnie lubiany. Postanowiłam jak najdalej odejść od mazi wciąż znajdującej się w grobie. Odwróciłam się i zauważyłam zniszczony kościół, do którego postanowiłam się udać. Gdy weszłam do wnętrza kaplicy od razu w oczy rzucił mi się przepiękny witraż. Przedstawiał on kolorowe szkiełka ułożone kolorami w półokręgi. Światło księżyca wpadało przez nie tworząc kolorowe pręgi na podłodze. Pod witrażem widać było zniszczony ołtarz i porozwalane ławki. Oprócz tego z ścian zwisały łańcuchy z kajdanami. Wyglądał to tak jakby zakuto tu kogoś w te łańcuchy.
Podeszłam do nich i dotknęłam. Były chłodne i tu i ówdzie widać było krew.
- Jaki ci się podobają?
Pisnęłam słysząc głęboki głos. Wstałam i odwróciłam się w stronę właściciela głosu.
Stał tam mężczyzna przypominający chłopca, którego spotkałam wcześniej. A może był tym chłopcem?
Ubrany był w czarny podkoszulek i również czarne spodnie. Na stopach miał sportowe buty w tym samym kolorze co reszta stroju. Na prawym ramieniu widać było finezyjne pręgi tatuażu.
Jego brązowe włosy sterczały do góry, a w czerwonych oczach widniały niebezpieczne ogniki. Usta roztaczały się w kpiącym uśmiechu.
- Nie odpowiesz mi Anno?
- Kim jesteś? spytałam próbując odgonić strach.
- Nie wiesz? Oczywiście, że inaczej byś mnie nie pytała. Nazywam się Black Warrner- powiedział i zaczął się do mnie zbliżać. Ja w odpowiedzi zaczęłam się cofać. To z jego grobu wyszłam. Pstrykną palcami, a łańcuchy poderwały się i zatrzasnęły się na moich nadgarstkach, kostkach. Jedna z nich miała była obrożą i zacisnęła się na mojej szyi. Próbowałam się wyrwać jednak na marne.
- Och nie wysilaj się. Byłem w nich zakuty więc wiem, że się z nich nie wydostaniesz. Trzeba było nie wchodzić mi do głowy złotko- mówiąc ostatnie słowa cmoknął mnie w policzek i rozmył się w mroku. Próbowałam się uwolnić, jednak moje starania spełzły na niczym, a kajdany zaczęły wżynać mi się w nadgarstki, zupełnie jakby się zmniejszały. A może rzeczywiście tak było?
- Pomocy!- krzyknęłam na całe gardło. Nagle pojawił się Black.
- Nie krzycz tak! Jesteś w moim umyśle. Gdy się tak wydzierasz boli mnie głowa i nie mogę myśleć!
- Myślisz, że do mnie interesuje?! Wypuść mnie.
- Nie, nie, nie- pogroził mi palcem- To tak nie działa. Wlazłaś mi do głowy, więc teraz cierp- to powiedziawszy uśmiechną się wrednie i pstrykną palcami. Na moich ustach pojawił się knebel uniemożliwiający mi wydawanie jakichkolwiek dźwięków.
- No, od razu lepiej- to mówiąc odetchną z ulgą i znikną w taki sam sposób jak poprzednio.
Podeszłam do nich i dotknęłam. Były chłodne i tu i ówdzie widać było krew.
- Jaki ci się podobają?
Pisnęłam słysząc głęboki głos. Wstałam i odwróciłam się w stronę właściciela głosu.
Stał tam mężczyzna przypominający chłopca, którego spotkałam wcześniej. A może był tym chłopcem?
Ubrany był w czarny podkoszulek i również czarne spodnie. Na stopach miał sportowe buty w tym samym kolorze co reszta stroju. Na prawym ramieniu widać było finezyjne pręgi tatuażu.
Jego brązowe włosy sterczały do góry, a w czerwonych oczach widniały niebezpieczne ogniki. Usta roztaczały się w kpiącym uśmiechu.
- Nie odpowiesz mi Anno?
- Kim jesteś? spytałam próbując odgonić strach.
- Nie wiesz? Oczywiście, że inaczej byś mnie nie pytała. Nazywam się Black Warrner- powiedział i zaczął się do mnie zbliżać. Ja w odpowiedzi zaczęłam się cofać. To z jego grobu wyszłam. Pstrykną palcami, a łańcuchy poderwały się i zatrzasnęły się na moich nadgarstkach, kostkach. Jedna z nich miała była obrożą i zacisnęła się na mojej szyi. Próbowałam się wyrwać jednak na marne.
- Och nie wysilaj się. Byłem w nich zakuty więc wiem, że się z nich nie wydostaniesz. Trzeba było nie wchodzić mi do głowy złotko- mówiąc ostatnie słowa cmoknął mnie w policzek i rozmył się w mroku. Próbowałam się uwolnić, jednak moje starania spełzły na niczym, a kajdany zaczęły wżynać mi się w nadgarstki, zupełnie jakby się zmniejszały. A może rzeczywiście tak było?
- Pomocy!- krzyknęłam na całe gardło. Nagle pojawił się Black.
- Nie krzycz tak! Jesteś w moim umyśle. Gdy się tak wydzierasz boli mnie głowa i nie mogę myśleć!
- Myślisz, że do mnie interesuje?! Wypuść mnie.
- Nie, nie, nie- pogroził mi palcem- To tak nie działa. Wlazłaś mi do głowy, więc teraz cierp- to powiedziawszy uśmiechną się wrednie i pstrykną palcami. Na moich ustach pojawił się knebel uniemożliwiający mi wydawanie jakichkolwiek dźwięków.
- No, od razu lepiej- to mówiąc odetchną z ulgą i znikną w taki sam sposób jak poprzednio.
***********
W tym samym czasie. Tajna Baza O.D.W.Z.I.*
-Co z nią?- spytała matka młodej agentki spoczywającej na łóżku.
Agentka ta nazywała się Anna Avin. Miała siedemnaście lat i była obiecującą agentką, doskonale radzącą sobie z Innymi**. Podjęła się misji wniknięcia do głowy jednego z najniebezpieczniejszego więźnia, w celu ustalenia położenia siedziby wrogiej organizacji. Jednak w pewnym momencie misja się skomplikowała i utracono kontakt z Anną. Nie wiadomo co się zadziało w umyśle Blacka Warrnera i w tym momencie próbowano wyciągnąć dziewczynę z umysłu przestępcy.
- Bez zmian pani Avin.
- Haha. Nie odzyskacie jej- odezwał się Black przykuty do krzesła, a także połączony swoim umysłem z umysłem Anny- Ona nawet nie pamięta jak się nazywa! Uwięziłem ją! Nie odzyskacie suki!
Po swojej wypowiedzi zaczął się przeraźliwie śmiać.
Kobieta zacisnęła usta w kreskę i spojrzała wymownie na lekarza.
- Nie spoczniemy puki jej nie wyciągniemy pani Avin.
O.D.W.Z.I.- Odział do Walki z Innymi.
Inni- osoby posiadające nadprzyrodzone zdolności.
Komentarze
Prześlij komentarz