Miasto Cieni
Miasto Cieni
Wokół mnie rozciągają się egipskie ciemności. Wiem to, mimo iż me oczy pozostają zamknięte. Otwieram je i rozglądam się, mimo że widziałam już ten widok setki razy. Próbuje zobaczyć coś przez ogarniającą mnie ciemność. W sumie to nie wiem po co to robię. I tak nic nie zobaczę. Powoli wypuszczam powietrze, które w tamtym momencie znajduje się w mych płucach. Byłam prawie doskonałym cieniem. Prawie. Me czarne włosy, sięgające do bioder idealnie wtapiały się w tę ciemność. A me ubranie? Na sobie miałam nie zmienny struj białą koszule z podwiniętymi do łokci rękawami, a na nogach równie czarne jak me włosy getry i takie same trampki. Na mej szyi widniał srebrny medalion zegarkiem w środku. Jedyną rzeczą wyróżniającą się były me lodowe oczy. Po chwili egipskie ciemności zaczęły ustępować światłu by po pół minucie całkowicie zniknąć. Moim oczom ukazuje się miasto. Miasto zapracowane, tętniące życiem. Jakie to miasto? Nie mam pojęcia. Dziwnie to brzmi. Mieszkać, żyć w tym mieście i nawet nie wiedzieć jak się nazywa. Zabawne. Ale jest taka mała rzecz. Ja nawet nie wiem czy żyje albo czy jestem martwa. Nie wiem jaki jest dziś dzień, miesiąc, rok. Kim jestem? A jakie ma to teraz znaczenie? Skoro nie jestem osoba żyjącą i nie jestem martwa, to kim jestem? To jest dobre pytanie. Na które niestety nie znam odpowiedzi. Idę ulicą i mijam ludzi, którzy nawet nie wiedzą o moim istnieniu. W końcu dotarłam do celu mej wędrówki. Z uśmiechem przyjrzałam się parkowi. Podeszłam do drzewa i usiadłam pod nim obserwując ludzi przechodzących obok. Dzisiaj nie miałam nastroju na robienie kawałów. Po jakimś czasie dostrzegam dwójkę przyjaciół. Chłopaka i dziewczynę. Do moich oczu napływają łzy. Ja też miałam przyjaciela. Nico. Mój najlepszy przyjaciel. Tak wiele rzeczy zapomniałam... Jednak nie jego. To boli. Był mi jak brat, którego nigdy nie miałam. Czułam jak setki łez spływa po mych policzkach. Rana w mym sercu ponownie jest przeszywana sztyletem. Ile lat minęło? Czy żyje a może już nie? Jak teraz wygląda? Czy o mnie myśli? Gdybym tylko pamiętała więcej... Ale nie pamiętam. Właściwie jaki sens ma moje istnienie? Jestem tylko cieniem takim jak inni. Ocieram łzy jednak moje działanie jest bezcelowe, ponieważ z mych oczu wypływają wciąż nowe kaskady. Ma biała koszula miała ślady po wodospadzie łez, który jeszcze przed chwilą wypływał z mych oczu. Podciągnęłam nogi i objęłam je rękoma. Zamknęłam oczy. I wyobraziłam sobie ogarniającą mnie ciemność. Gdy je otworzyłam, ukazały mi się ponownie egipskie ciemności. Teraz gdzie się chcę udać...Już wiem. Szkoła. Może wydawać się to dziwne. Jednak nie mi. Uwielbiałam obserwować uczniów biegnących na lekcje, słuchać nowych plotek, patrzyć co się dzieje na lekcjach...Dzięki temu czuje się jakbym była jednym z nich. Jedną ze zwykłych nastolatek . Ciekawe czy ja też chodziłam do szkoły...Chciałabym wiedzieć. Ciekawe czy to właśnie tam poznałam Nico... No nie, znowu łzy! Och, tak bardzo bym chciała sobie przypomnieć coś więcej... Dobra, czas iść do szkoły. Jaka? Zastanów się... Już wiem! Liceum nr. 18 im. Williama Szekspira. Tak, będzie idealne. Ciekawe jak wygląda. Jeszcze nigdy tam nie byłam... Zamknęłam oczy i pomyślałam gdzie chcę się udać. Tak jak i wiele razy przedtem, egipskie ciemności przerzedzają się by po chwili całkowicie zniknąć. Gdy otwieram me lodowe oczy, razi mnie światło promieni słonecznych. Po chwili przyzwyczajam się. Jestem zdenerwowana i podekscytowana. Biorę medalion i przystawiam go do ucha. Dźwięk mnie uspokaja. Przyglądam się medalionowi. Nigdy nie odważyłam się go otworzyć. Dlaczego? Ponieważ boje się, tego co mogę tam znaleźć. Zawsze boje się nowych szkół, które odwiedzam. Boje się, ponieważ nie wiem czy go tam nie znajdę. Zawsze mam mieszane uczucia. Nagle moją uwagę przykuła grupa przyjaciół. A szczególnie chłopak o włosach koloru brązu i zielonych oczach. Miał na sobie białą koszule od szkolnego mundurka. Trzy pierwsze guziki koszuli były rozpięte. Granatowa marynarka z naszywanym herbem szkoły była rozpięta i luźno opadała. Natomiast bordowy krawat był zawieszony na ramionach. Chłopak właśnie opowiadał jakiś śmieszny żart.
- Ej, Nico...- zaczęła jakaś blondynka.
-Hymm?- odpowiada jej chłopak, któremu jeszcze przed chwilą się przyglądałam.
- Bardzo za nią tęsknisz?- o czym oni mówią? Nie, na pewno nie on.
- Za Grace?- dziewczyna kiwa potakująco głową- Tak, bardzo mi jej brakuje- nie to nie może być prawda...A jednak była. Mój najlepszy przyjaciel Nico. Stał tam i rozmawiał z przyjaciółmi, jakby nigdy nic. Chciałam coś zrobić, jednak me całe ciało było jakby unieruchomione. Po chwili bez mej zgody, przeniosłam się w inne miejsce. Byłam w jakiejś wielkiej sali. Zauważyłam jak jakiś mężczyzna podchodzi do mnie.
- Grace Silver?
- Takk- odpowiadam nie pewnie
- Cieniom nie wolno szukać bliskich! Rozumiesz?- kiwnęłam głową- Dobrze. Cienie mogą pójść jedną z dwóch drug. Drogę Śmierci i Drogę Życia.
- By pójść Drogą Życia musi otrzymać pomoc od bliskich. Tak wiem o tym.
- Tak, ale to nie cień ma znaleźć bliskiego.
- Ale oni nawet nie wiedzą o naszym istnieniu...
- Niektórzy wiedzą i do tych należy Nicolas. Zresztą ty również. Nie byliście zwykłymi ludźmi- to ostatnie zdanie wypowiedział szeptem. Patrzyłam na niego. Kim byłam? Jedna odpowiedz a pytań więcej. Chciałam go jeszcze o coś zapytać lecz mi przerwał.
- No, to na tyle. Więcej się tam nie wybieraj- po tych słowach odesłał mnie do krainy cieni. Dzisiaj już nie wyjdę. Postaram się dowiedzieć czegoś więcej ale to jutro teraz się prześpię. W końcu muszę mieć siłę na jutrzejszy dzień.
- Nico...do...zobaczenia...- powiedziałam. A egipskie ciemności były jak kołysanka, przy której zawsze zasypiałam. Nim się obejrzałam znalazłam się w objęciach Morfeusza
Komentarze
Prześlij komentarz