Siedem Księżniczek
Siedem
Księżniczek
Leżała na kwiecistej polanie w parku w centrum miasta.
- Co wiemy? - zapytał detektyw Speeder - jednego ze śledczych pracujących na miejscu zbrodni.
Edgar Speeder był dość zdolnym policjantem. Do jego zasług należało rozwiązanie sprawy Zbieracza Serc czy Bibliotekarza. Trzeba też dodać, że pracował w policji od niedawna, bo zaledwie od pięciu lat. Jednak jego niezwykły zmysł sprawił, że był znany i powszechnie szanowany.
- Cóż, ofiarą jest młoda, biała kobiata. Na moje oko może mieć około dwudziestu dwóch lat. Póki co, to wszystko, co mogę powiedzieć. Więcej będzie wiadomo po sekcji.
- Nie powiedziałeś jak zginęła.
- Ach, rzeczywiście!- policjant złapał się za głowę- Zupełnie zapomniałem. Jeszcze nie wiemy. Dopiero po sekcji będziemy wiedzieć więcej. Poza tym ktoś ułożył ją w tej pozycji. Bo trupy raczej same się tak nie układają, nie?- zapytał starając się rozbawić detektywa Speedera. Ten jedynie uniósł brwi ku górze.Trzeba wiedzieć, że nie miał on za grosz poczucia humoru.
*********************************************************************************
Pracy policjantów przyglądała się zakapturzona postać. Minę miała niewesołą. Zresztą trudno było się dziwić. To, co się stało tamtej dziewczynie nie powinno mieć miejsca.
Zmarła nazywała się Clary Oven. Była studentką ekonomii. Miała dwadzieścia jeden lat.Te informacje były pewnie niezmiernie ważne dla policji, ale anonimowy obserwator był pewien, że niedługo policja je ustali. Dlaczego? Clary zaginęła jakieś trzy tygodnie temu, więc kwestią czas było nim ustalą jej dane.Zakapturzona postać miała na imię Lisa.Po chwili do tajemniczej dziewczyny dołączył mężczyzna imieniem Christopher. Był od niej starszy o jakieś parę lat, na pewno nie dużo.
- To on?- zapytał podając dziewczynie kawę.
- Tak myślę, to do niego pasuje.
- Tym razem Śpiąca Królewna, tak?- dziewczyna w odpowiedzi skinęła głową, a Chris ciężko westchnął.
Mordercą tamtej biednej dziewczyny, jak i czterech innych, był narzeczony Lisy. Pracowali kiedyś razem. Ale on już nie był normalny. Oszalał. W ich branży nie było to niczym dziwnym, dlatego miał być zamknięty w zakładzie psychiatrycznym, jednak jemu udało się mu zbiec. Teraz mordował dziewczyny, upodabniając je do baśniowych księżniczek. Lisa twierdziła, że to jest wyraz jego pokręconej miłości, cokolwiek to miało znaczyć.
Ważniejsze było to, że ich Agencja kazała im go znaleźć i złapać, a w razie ostateczności zabić. Zwykli policjanci nie mogli go dorwać. Nie mogli dowiedzieć się o Agencji nic, a nic...
Lisa ubolewała nad tym. Żałowała, że rodziny tych biednych dziewcząt nigdy nie poznają prawdy o tym, co przydarzyło się ich córkom.Nie mogli. Agencja musiała pozostać tajemnicą, więc dla tych rodzin morderca na zawsze pozostanie zagadką, na zawsze będzie wolny. Uważała, że to bardzo okrutne i smutne, ale nic z tym nie mogła zrobić.
- Idziemy?- zapytała odwracając głowę w kierunku swego towarzysza.
- Już?- spytał wyraźnie zaskoczony - Myślałem, że jeszcze zostaniemy i sprawdzimy czego się dowiedzieli.
Kobieta spojrzała na niego ze zdziwieniem, podnosząc brwi do góry.
- Po co? I tak nie dowiedzą się niczego interesującego. Przynajmniej póki co - ostatnie zdanie powiedziała już ciszej- Jest zimno, a ja nie zamierzam marznąć. Później sprawdzę co ustalili.
Chris westchnął ciężko. Po czym ruszył za oddalającą się kobietą.
*********************************************************************************
Edgar Speeder siedział przy swoim biurku i myślał o sprawie, czekając na wieści od patologa. Westchnął ciężko.To musiał być zawodowiec bo na miejscu zbrodni nie znaleziono żadnych odcisków palców, czy innych śladów. Na pewno nie robił tego po raz pierwszy, więc musiały być inne ofiary. Jednak czy zostały znalezione? A może zabił je w inny sposób?
Nie wiedział, jednak musiał być jaki wspólna cecha, która łączyła jego ofiary. Po prostu jeszcze jej nie znaleziono.
Jednak by ustalić punkt wyjściowy, musiał mieć coś, z czym mógłby to porównać. A póki co niczego takiego nie było.
Tkwił w martwym punkcie. Miał nadzieje, że doktor Morgan rzuci nieco światła na sprawę.
- Detektywie Speeder- jego zamyślenie przerwała policjantka, która często mu asystowała. Nazywała się Mady Ricor. Pracowała w policji o rok mniej od niego, jednak potrafiła zdobywać informacje jak nikt inny. Może właśnie dlatego ze sobą pracowali?
- O co chodzi?- spytał przenosząc wzrok na dziewczynę.
- Wiemy kim jest ofiara. Nazywała się Clary Oven. Dwadzieścia jeden lat. Była studentką ekonomii. Dorabiała w barze Pod Czarnym Łabędziem. Jakieś trzy tygodnie temu rodzice zgłosili jej zaginięcie.
Edgar mruknął niezadowolony.
-Kto prowadził tą sprawę?- zapytał pocierając oczy.
- Ed Rork i Jack Quark.
- Eh wiedzą już?
- Tak pojechali poinformować rodziców.
Pokiwał w odpowiedzi głową. Przynajmniej jedna z najmniej miłych rzeczy go ominie. Chyba nikt nie lubił informować bliskich o śmierci ich najbliższej osoby. To było niewdzięczne zadanie.
- Poza tym doktor Morgan prosi cię do siebie.
Kiwnął w podziękowaniu głową i ruszył do pokoju patologa.
*********************************************************************************
- I co?- spytał Chris jedząc chińszczyznę, która przed chwilą do nich dotarła.
- Chwila- mruknęła Lisa, zajęta włamywaniem się na serwery policji.
Lisa nie lubiła przemocy. Mimo tego doskonale znała się na nowinkach technologicznych, czy różnego rodzaju specyfikach.
- Mam- powiedziała przyciągając uwagę partnera.
- Oj, mów już!- warknął zirytowany.
- Ustalili już dane dziewczyny. Zginęła przez przedawkowanie leków nasennych- tu przerwał jej Chris.
- Można się było tego spodziewać. W końcu to Śpiąca Królewna.
- To prawda, ale jeśli chcesz bym mówiła dalej, to z łaski swojej mi nie przerywaj- Christopher podniósł ręce w obronnym geście, przy okazji przewracając oczami- Podczas sekcji odkryto, że po śmierci ktoś przeprowadził operację na sercu. Zostawił tam karteczkę z jednym słowem. Zgadnij jakim.
- Aurora?
- Bingo. Kartka była zapakowana w folie by się nie zniszczyła. Ktoś zrobił to wręcz z chirurgiczną precyzją.
- Cudownie! Trzeba go złapać nim zabije kogoś jeszcze.
- Nie ma innych poszlak- stwierdziła gasząc entuzjazm swojego kolegi.
Chris mruknął coś pod nosem, po czym wyjął papierosa i go zapalił. Lisa przewróciła oczami, po czym odwróciła się w stronę ekranu komputera.
- Ten policjant jest ciekawy- stwierdziła, przerywając ciszę- Myślę, że możemy go poobserwować.
- Tak myślisz? Czyli mamy żerować na jego dokonaniach, tak?
- A zostaje nam coś innego?
Chris w odpowiedzi wzruszył ramionami i podniósł głowę do góry.
*********************************************************************************
Edgar siedział przy swoim biurku czytając dane dziewczyny. Przy okazji czekał, aż Mady ustali, czy nie doszło gdzieś do podobnych zbrodni. Zbrodnia pasowała mu do seryjnego mordercy, który upodabnia swoje ofiary do księżniczek.
Być może był chirurgiem. To by tłumaczyło skąd miał środki nasenne i dlaczego tak doskonale przeprowadził tamtą operacje.
Miał zamiar również sprawdzić gdzie zostały kupione ubrania, w które ubrana była ofiara.
Podniósł wzrok znad sterty papierów w odpowiednim momencie by dostrzec Mady zmierzającą w jego kierunku.
Mady Ricor miała dość radosną naturę. Zawsze była uśmiechnięta. Miała jasne, blond włosy zawsze związane w kucyk z tyłu głowy. Nosiła raczej eleganckie stylizacje składające się z marynarki i jeansowych spodni. Miała szare oczy chowające się za oprawką czarnych, prostokątnych okularów.
- Miałeś racje. Były inne ofiary. Przed Clary były jeszcze cztery dziewczyny. Pierwsza miała na imię Selin Dork. Miała dwadzieścia pięć lat- to mówiąc położyła zdjęcie dziewczyny o bladej cerze i czarnych włosach, jej oczy były zamknięte. Ubrana była na biało. W jej dłoni znajdowało się nadgryzione jabłko- Jak się pewnie domyślasz była to Śnieżka. Zginęła od trucizny. Przeprowadzono na niej dwie pośmiertne operacje. Jedną na serce - detektyw Speeder jej przerwał.
- Była tam kartka z imieniem księżniczki. Drugą operacją było umieszczenie kawałka jabłka w jej gardle, prawda?
- Tak, jak zawsze pańska intuicja pana nie zawodzi. Drugą ofiarą była mulatka. Miała na imię Aya Ziber. Ukończyła studia i jest najstarsza ze wszystkich dziewcząt. Miała dwadzieścia siedem lat. Udusiła się. Prawdopodobnie przebywała w małym pomieszczeniu, w którym zabrakło tlenu. Oprócz operacji na sercu nie było innej.
Edgar spojrzał na kolejne zdjęcie podane mu przez Mady. Była na nim ciemnoskóra dziewczyna ubrana dokładnie jak filmowa Jasmine. W końcu miała nią być.
-Jasmine, tak?- Mady w odpowiedzi kiwnęła głową.
- Trzecią ofiarą była Nadia Tarosov. Miała dwadzieścia trzy lata. Występowała w barze, Pod Głową Lwa. Miała niezwykły głos.
- Niech zgadnę. To nasza Arielka?
- Bingo. Sprawca pofarbował jej włosy i odciął nogi, zastępując je specjalnie przygotowanym rybim ogonem. Oprócz tego tradycyjnie karteczka w sercu- spojrzał na zdjęcie, na którym widniała dziewczyna zanurzona w ogromnym akwarium. Została przywiązana za ogon do dna. Oczy miała zamknięte. Ubrana była tylko w materiał zasłaniający biust - Czwartą ofiarą była Izabella Joshin. Miała dwadzieścia cztery lata. Znaleziono ją w zoo. Miała poharatane gardło.
- Piękna i Bestia- skwitował przyglądając się dziewczynie o brązowych włosach i oczach. Ubrana była w żółtą sukienkę. Jej głowa była przekręcona w prawą stronę, odsłaniając szramy.
- Tak. W jej sercu znaleziono kartkę z imieniem Bella.
- Coś je łączy?
- Oprócz sposobu, w jakich zostały zamordowane to nic.
Zmarła nazywała się Clary Oven. Była studentką ekonomii. Miała dwadzieścia jeden lat.Te informacje były pewnie niezmiernie ważne dla policji, ale anonimowy obserwator był pewien, że niedługo policja je ustali. Dlaczego? Clary zaginęła jakieś trzy tygodnie temu, więc kwestią czas było nim ustalą jej dane.Zakapturzona postać miała na imię Lisa.Po chwili do tajemniczej dziewczyny dołączył mężczyzna imieniem Christopher. Był od niej starszy o jakieś parę lat, na pewno nie dużo.
- To on?- zapytał podając dziewczynie kawę.
- Tak myślę, to do niego pasuje.
- Tym razem Śpiąca Królewna, tak?- dziewczyna w odpowiedzi skinęła głową, a Chris ciężko westchnął.
Mordercą tamtej biednej dziewczyny, jak i czterech innych, był narzeczony Lisy. Pracowali kiedyś razem. Ale on już nie był normalny. Oszalał. W ich branży nie było to niczym dziwnym, dlatego miał być zamknięty w zakładzie psychiatrycznym, jednak jemu udało się mu zbiec. Teraz mordował dziewczyny, upodabniając je do baśniowych księżniczek. Lisa twierdziła, że to jest wyraz jego pokręconej miłości, cokolwiek to miało znaczyć.
Ważniejsze było to, że ich Agencja kazała im go znaleźć i złapać, a w razie ostateczności zabić. Zwykli policjanci nie mogli go dorwać. Nie mogli dowiedzieć się o Agencji nic, a nic...
Lisa ubolewała nad tym. Żałowała, że rodziny tych biednych dziewcząt nigdy nie poznają prawdy o tym, co przydarzyło się ich córkom.Nie mogli. Agencja musiała pozostać tajemnicą, więc dla tych rodzin morderca na zawsze pozostanie zagadką, na zawsze będzie wolny. Uważała, że to bardzo okrutne i smutne, ale nic z tym nie mogła zrobić.
- Idziemy?- zapytała odwracając głowę w kierunku swego towarzysza.
- Już?- spytał wyraźnie zaskoczony - Myślałem, że jeszcze zostaniemy i sprawdzimy czego się dowiedzieli.
Kobieta spojrzała na niego ze zdziwieniem, podnosząc brwi do góry.
- Po co? I tak nie dowiedzą się niczego interesującego. Przynajmniej póki co - ostatnie zdanie powiedziała już ciszej- Jest zimno, a ja nie zamierzam marznąć. Później sprawdzę co ustalili.
Chris westchnął ciężko. Po czym ruszył za oddalającą się kobietą.
*********************************************************************************
Edgar Speeder siedział przy swoim biurku i myślał o sprawie, czekając na wieści od patologa. Westchnął ciężko.To musiał być zawodowiec bo na miejscu zbrodni nie znaleziono żadnych odcisków palców, czy innych śladów. Na pewno nie robił tego po raz pierwszy, więc musiały być inne ofiary. Jednak czy zostały znalezione? A może zabił je w inny sposób?
Nie wiedział, jednak musiał być jaki wspólna cecha, która łączyła jego ofiary. Po prostu jeszcze jej nie znaleziono.
Jednak by ustalić punkt wyjściowy, musiał mieć coś, z czym mógłby to porównać. A póki co niczego takiego nie było.
Tkwił w martwym punkcie. Miał nadzieje, że doktor Morgan rzuci nieco światła na sprawę.
- Detektywie Speeder- jego zamyślenie przerwała policjantka, która często mu asystowała. Nazywała się Mady Ricor. Pracowała w policji o rok mniej od niego, jednak potrafiła zdobywać informacje jak nikt inny. Może właśnie dlatego ze sobą pracowali?
- O co chodzi?- spytał przenosząc wzrok na dziewczynę.
- Wiemy kim jest ofiara. Nazywała się Clary Oven. Dwadzieścia jeden lat. Była studentką ekonomii. Dorabiała w barze Pod Czarnym Łabędziem. Jakieś trzy tygodnie temu rodzice zgłosili jej zaginięcie.
Edgar mruknął niezadowolony.
-Kto prowadził tą sprawę?- zapytał pocierając oczy.
- Ed Rork i Jack Quark.
- Eh wiedzą już?
- Tak pojechali poinformować rodziców.
Pokiwał w odpowiedzi głową. Przynajmniej jedna z najmniej miłych rzeczy go ominie. Chyba nikt nie lubił informować bliskich o śmierci ich najbliższej osoby. To było niewdzięczne zadanie.
- Poza tym doktor Morgan prosi cię do siebie.
Kiwnął w podziękowaniu głową i ruszył do pokoju patologa.
*********************************************************************************
- I co?- spytał Chris jedząc chińszczyznę, która przed chwilą do nich dotarła.
- Chwila- mruknęła Lisa, zajęta włamywaniem się na serwery policji.
Lisa nie lubiła przemocy. Mimo tego doskonale znała się na nowinkach technologicznych, czy różnego rodzaju specyfikach.
- Mam- powiedziała przyciągając uwagę partnera.
- Oj, mów już!- warknął zirytowany.
- Ustalili już dane dziewczyny. Zginęła przez przedawkowanie leków nasennych- tu przerwał jej Chris.
- Można się było tego spodziewać. W końcu to Śpiąca Królewna.
- To prawda, ale jeśli chcesz bym mówiła dalej, to z łaski swojej mi nie przerywaj- Christopher podniósł ręce w obronnym geście, przy okazji przewracając oczami- Podczas sekcji odkryto, że po śmierci ktoś przeprowadził operację na sercu. Zostawił tam karteczkę z jednym słowem. Zgadnij jakim.
- Aurora?
- Bingo. Kartka była zapakowana w folie by się nie zniszczyła. Ktoś zrobił to wręcz z chirurgiczną precyzją.
- Cudownie! Trzeba go złapać nim zabije kogoś jeszcze.
- Nie ma innych poszlak- stwierdziła gasząc entuzjazm swojego kolegi.
Chris mruknął coś pod nosem, po czym wyjął papierosa i go zapalił. Lisa przewróciła oczami, po czym odwróciła się w stronę ekranu komputera.
- Ten policjant jest ciekawy- stwierdziła, przerywając ciszę- Myślę, że możemy go poobserwować.
- Tak myślisz? Czyli mamy żerować na jego dokonaniach, tak?
- A zostaje nam coś innego?
Chris w odpowiedzi wzruszył ramionami i podniósł głowę do góry.
*********************************************************************************
Edgar siedział przy swoim biurku czytając dane dziewczyny. Przy okazji czekał, aż Mady ustali, czy nie doszło gdzieś do podobnych zbrodni. Zbrodnia pasowała mu do seryjnego mordercy, który upodabnia swoje ofiary do księżniczek.
Być może był chirurgiem. To by tłumaczyło skąd miał środki nasenne i dlaczego tak doskonale przeprowadził tamtą operacje.
Miał zamiar również sprawdzić gdzie zostały kupione ubrania, w które ubrana była ofiara.
Podniósł wzrok znad sterty papierów w odpowiednim momencie by dostrzec Mady zmierzającą w jego kierunku.
Mady Ricor miała dość radosną naturę. Zawsze była uśmiechnięta. Miała jasne, blond włosy zawsze związane w kucyk z tyłu głowy. Nosiła raczej eleganckie stylizacje składające się z marynarki i jeansowych spodni. Miała szare oczy chowające się za oprawką czarnych, prostokątnych okularów.
- Miałeś racje. Były inne ofiary. Przed Clary były jeszcze cztery dziewczyny. Pierwsza miała na imię Selin Dork. Miała dwadzieścia pięć lat- to mówiąc położyła zdjęcie dziewczyny o bladej cerze i czarnych włosach, jej oczy były zamknięte. Ubrana była na biało. W jej dłoni znajdowało się nadgryzione jabłko- Jak się pewnie domyślasz była to Śnieżka. Zginęła od trucizny. Przeprowadzono na niej dwie pośmiertne operacje. Jedną na serce - detektyw Speeder jej przerwał.
- Była tam kartka z imieniem księżniczki. Drugą operacją było umieszczenie kawałka jabłka w jej gardle, prawda?
- Tak, jak zawsze pańska intuicja pana nie zawodzi. Drugą ofiarą była mulatka. Miała na imię Aya Ziber. Ukończyła studia i jest najstarsza ze wszystkich dziewcząt. Miała dwadzieścia siedem lat. Udusiła się. Prawdopodobnie przebywała w małym pomieszczeniu, w którym zabrakło tlenu. Oprócz operacji na sercu nie było innej.
Edgar spojrzał na kolejne zdjęcie podane mu przez Mady. Była na nim ciemnoskóra dziewczyna ubrana dokładnie jak filmowa Jasmine. W końcu miała nią być.
-Jasmine, tak?- Mady w odpowiedzi kiwnęła głową.
- Trzecią ofiarą była Nadia Tarosov. Miała dwadzieścia trzy lata. Występowała w barze, Pod Głową Lwa. Miała niezwykły głos.
- Niech zgadnę. To nasza Arielka?
- Bingo. Sprawca pofarbował jej włosy i odciął nogi, zastępując je specjalnie przygotowanym rybim ogonem. Oprócz tego tradycyjnie karteczka w sercu- spojrzał na zdjęcie, na którym widniała dziewczyna zanurzona w ogromnym akwarium. Została przywiązana za ogon do dna. Oczy miała zamknięte. Ubrana była tylko w materiał zasłaniający biust - Czwartą ofiarą była Izabella Joshin. Miała dwadzieścia cztery lata. Znaleziono ją w zoo. Miała poharatane gardło.
- Piękna i Bestia- skwitował przyglądając się dziewczynie o brązowych włosach i oczach. Ubrana była w żółtą sukienkę. Jej głowa była przekręcona w prawą stronę, odsłaniając szramy.
- Tak. W jej sercu znaleziono kartkę z imieniem Bella.
- Coś je łączy?
- Oprócz sposobu, w jakich zostały zamordowane to nic.
- Musi coś być. Przecież nie mógł wybierać swoich ofiar tak przypadkowo.
- Sprawdzę- powiedziała kobieta i odeszła w kierunku swojego stanowiska.
Edgar kiwnął głową po czym przeniósł wzrok na zegar. Dochodziła godzina dwudziesta, czyli koniec jego pracy. Pomyśli o tym jutro.
Wstał i wziął marynarkę, po czym ruszył do wyjścia. Musiał się przespać. Koniecznie.
- Sprawdzę- powiedziała kobieta i odeszła w kierunku swojego stanowiska.
Edgar kiwnął głową po czym przeniósł wzrok na zegar. Dochodziła godzina dwudziesta, czyli koniec jego pracy. Pomyśli o tym jutro.
Wstał i wziął marynarkę, po czym ruszył do wyjścia. Musiał się przespać. Koniecznie.
*********************************************************************************
-Dokąd idziesz Chris? - spytała Lisa widząc, że mężczyzna zbiera się do wyjścia.
- Połazić. Może wymyślę jak typuje ofiary.
- Ychy,myślisz, że dlaczego teraz się ujawnił?
- Nie mam pojęcia. Może coś go wywołało? Myśle, że dobrze będzie jeśli poszukasz informacji o jego personaliach. Może któreś z nich przyjął?
- Może- mruknęła nieprzekonana, ale mimo to odwróciła się by je sprawdzić.
Już po chwili do jej uszu doszedł dźwięk zamykanych drzwi.
*********************************************************************************
Chris szedł jedną z głównych ulic miasta. Było już grubo po północy, lecz mimo to miasto nadal tętniło życiem. Poczuł jak jego kieszeń wibruje. Wyciągnął telefon, na którego wyświetlaczu widniało imię Lisa.
-Halo?
- Miałeś racje. Użył raz jednej z nich.
- Której i gdzie?
- Pola Rodrika. U chirurga plastycznego- Christopher zatrzymał się gwałtownie.
- Żartujesz, prawda?
- Chciałabym, ale tak wygląda rzeczywistość. Wracaj. Jutro pojedziemy do tego lekarza.
- Pojutrze. Trzeba coś na niego znaleźć gdyby nie chciał współpracować.
- W porządku, ale i tak wracaj. Jutro się wszystkim zajmiemy, chociaż powinnam powiedzieć dzisiaj. W każdym razie musimy być w pełni sił.
- Dobra będę za godzinę.
- Za pół godziny- Chris przewrócił oczami i westchnął cicho.
- Okey. Do zobaczenia.
- Pa
Christopher rozłączył się po czym schował telefon do kieszeni i zawrócił. Jutro czeka ich ciężki dzień, ale przynajmniej mieli się czego chwycić.
Wyciągnął z paczki papierosa i go odpalił. Niedługo dorwą tego drania. Ta myśl dodała mu sił.
Jednak Chris nie zauważył jednej, bardzo ważnej rzeczy. Ktoś go obserwował. Tym kimś była osoba którą szukał. Jednak on nie mógł tego wiedzieć.
*********************************************************************************
Drynnn. Drynnnn
Po mieszkaniu Edgara rozniósł się dźwięk budzika.Mężczyzna wystawił rękę by go wyłączyć.
Był niezmiernie zmęczony. Zawsze tak miał. Nieważne ile spał i tak następnego dnia był niewyspany. Mady uważała, że to zabawne. Tylko ona wiedziała o jego przypadłości i dlatego zawsze kupowała mu kawę. Bardzo ją lubił. Przypominała mu kogoś, ale za nic nie mógł sobie przypomnieć kogo.
Wstał z łóżka i ruszył do szafy by wyciągnąć ubranie. Składały się na to przetarte jeansy i biała koszula. Do tego czarna marynarka. Zawsze ubierał się elegancko.
Zaniósł ubranie do łazienki gdzie pozbył się piżamy i wszedł pod prysznic. Jak zawsze zimny- by go pobudził. Po skończeniu prysznica ubrał się i poszedł do kuchni. Wyciągnął z lodówki cztery jajka, po czym przystąpił do robienia jajecznicy. Gdy skończył, usiadł do stołu ze swoim śniadaniem i zaczął jeść.
Nie miał bladego pojęcia kim mógł być sprawca. Na początku myślał, że to jakiś chirurg, ale teraz nie był pewien. Bo jak do licha chirurg mógł podłożyć ciało w zoo, czy na basenie?
Na pewno musiał mieć coś z lekarza. Może nie ukończył studiów? To była myśl. A więc sprawca był studentem medycyny, lub go z niej wyrzucili. Musiał pracować jako ktoś, kto mógłby wejść zarówno do zoo, jak i na basen z dużą torbą, nie wzbudzając podejrzeń. Hydraulik? A może elektryk? Parę innych zawodów również wchodziło w grę.
Skończywszy śniadanie, umył talerz, po czym udał się do wyjścia.Gdy wyszedł z bloku, ruszył na przystanek autobusowy. Mimo, że miał samochód, kierowanie nim napełniało go strachem. Parę lat temu miał wypadek. Od tamtej pory nie kierował autem, więc samochód kurzył się w garażu.
Spojrzał na rozkład jazdy. Jego autobus, 125 miał być za pięć minut. Usiadł na ławkę i spojrzał w niebo. Było szare, więc zbierało się na deszcz.
Gdy usłyszał dźwięk charakterystyczny dla autobusu opuścił głowę i wstał, po czym do niego wsiadł.. Skasował bilet i wybrał pierwsze, lepsze miejsce przy oknie.
Może był czegoś dostawcą?
Nie, chyba najbardziej prawdopodobna wersja, to ta w której jest elektrykiem, lub hydraulikiem.
Będzie trzeba sprawdzić jaki student medycyny pracuje w tych zawodach. Oczywiście trzeba też uwzględnić tych, którzy z nich wylecieli. Oprócz tego należy sprawdzić kto kupił ubrania, w które poprzebierane były ofiary. Oczywiście wątpił, że kupował je sprawca, a może jednak popełnił błąd?
Gdy przybył na komisariat jak na zawołanie powitała go Mady z parującym kubkiem kawy.
- Dzięki- to powiedziawszy wziął duży łyk gorącego napoju.
Ruszył do swojego miejsca, prosząc Mady by sprawdziła studentów medycyny, pracujących w wytypowanych przez niego wcześniej zawodach. Oczywiście uwzględniając tych studentów, którzy z różnych przyczyn nie ukończyli studiów. Mady od razu zabrała się do roboty, a on w spokoju dopił kawę.
Po skończeniu napoju z dużą ilością kofeiny, udał się do techników by dowiedzieć się gdzie kupiono ubrania ofiar. Musiał tam zadzwonić.
- Ychy,myślisz, że dlaczego teraz się ujawnił?
- Nie mam pojęcia. Może coś go wywołało? Myśle, że dobrze będzie jeśli poszukasz informacji o jego personaliach. Może któreś z nich przyjął?
- Może- mruknęła nieprzekonana, ale mimo to odwróciła się by je sprawdzić.
Już po chwili do jej uszu doszedł dźwięk zamykanych drzwi.
*********************************************************************************
Chris szedł jedną z głównych ulic miasta. Było już grubo po północy, lecz mimo to miasto nadal tętniło życiem. Poczuł jak jego kieszeń wibruje. Wyciągnął telefon, na którego wyświetlaczu widniało imię Lisa.
-Halo?
- Miałeś racje. Użył raz jednej z nich.
- Której i gdzie?
- Pola Rodrika. U chirurga plastycznego- Christopher zatrzymał się gwałtownie.
- Żartujesz, prawda?
- Chciałabym, ale tak wygląda rzeczywistość. Wracaj. Jutro pojedziemy do tego lekarza.
- Pojutrze. Trzeba coś na niego znaleźć gdyby nie chciał współpracować.
- W porządku, ale i tak wracaj. Jutro się wszystkim zajmiemy, chociaż powinnam powiedzieć dzisiaj. W każdym razie musimy być w pełni sił.
- Dobra będę za godzinę.
- Za pół godziny- Chris przewrócił oczami i westchnął cicho.
- Okey. Do zobaczenia.
- Pa
Christopher rozłączył się po czym schował telefon do kieszeni i zawrócił. Jutro czeka ich ciężki dzień, ale przynajmniej mieli się czego chwycić.
Wyciągnął z paczki papierosa i go odpalił. Niedługo dorwą tego drania. Ta myśl dodała mu sił.
Jednak Chris nie zauważył jednej, bardzo ważnej rzeczy. Ktoś go obserwował. Tym kimś była osoba którą szukał. Jednak on nie mógł tego wiedzieć.
*********************************************************************************
Drynnn. Drynnnn
Po mieszkaniu Edgara rozniósł się dźwięk budzika.Mężczyzna wystawił rękę by go wyłączyć.
Był niezmiernie zmęczony. Zawsze tak miał. Nieważne ile spał i tak następnego dnia był niewyspany. Mady uważała, że to zabawne. Tylko ona wiedziała o jego przypadłości i dlatego zawsze kupowała mu kawę. Bardzo ją lubił. Przypominała mu kogoś, ale za nic nie mógł sobie przypomnieć kogo.
Wstał z łóżka i ruszył do szafy by wyciągnąć ubranie. Składały się na to przetarte jeansy i biała koszula. Do tego czarna marynarka. Zawsze ubierał się elegancko.
Zaniósł ubranie do łazienki gdzie pozbył się piżamy i wszedł pod prysznic. Jak zawsze zimny- by go pobudził. Po skończeniu prysznica ubrał się i poszedł do kuchni. Wyciągnął z lodówki cztery jajka, po czym przystąpił do robienia jajecznicy. Gdy skończył, usiadł do stołu ze swoim śniadaniem i zaczął jeść.
Nie miał bladego pojęcia kim mógł być sprawca. Na początku myślał, że to jakiś chirurg, ale teraz nie był pewien. Bo jak do licha chirurg mógł podłożyć ciało w zoo, czy na basenie?
Na pewno musiał mieć coś z lekarza. Może nie ukończył studiów? To była myśl. A więc sprawca był studentem medycyny, lub go z niej wyrzucili. Musiał pracować jako ktoś, kto mógłby wejść zarówno do zoo, jak i na basen z dużą torbą, nie wzbudzając podejrzeń. Hydraulik? A może elektryk? Parę innych zawodów również wchodziło w grę.
Skończywszy śniadanie, umył talerz, po czym udał się do wyjścia.Gdy wyszedł z bloku, ruszył na przystanek autobusowy. Mimo, że miał samochód, kierowanie nim napełniało go strachem. Parę lat temu miał wypadek. Od tamtej pory nie kierował autem, więc samochód kurzył się w garażu.
Spojrzał na rozkład jazdy. Jego autobus, 125 miał być za pięć minut. Usiadł na ławkę i spojrzał w niebo. Było szare, więc zbierało się na deszcz.
Gdy usłyszał dźwięk charakterystyczny dla autobusu opuścił głowę i wstał, po czym do niego wsiadł.. Skasował bilet i wybrał pierwsze, lepsze miejsce przy oknie.
Może był czegoś dostawcą?
Nie, chyba najbardziej prawdopodobna wersja, to ta w której jest elektrykiem, lub hydraulikiem.
Będzie trzeba sprawdzić jaki student medycyny pracuje w tych zawodach. Oczywiście trzeba też uwzględnić tych, którzy z nich wylecieli. Oprócz tego należy sprawdzić kto kupił ubrania, w które poprzebierane były ofiary. Oczywiście wątpił, że kupował je sprawca, a może jednak popełnił błąd?
Gdy przybył na komisariat jak na zawołanie powitała go Mady z parującym kubkiem kawy.
- Dzięki- to powiedziawszy wziął duży łyk gorącego napoju.
Ruszył do swojego miejsca, prosząc Mady by sprawdziła studentów medycyny, pracujących w wytypowanych przez niego wcześniej zawodach. Oczywiście uwzględniając tych studentów, którzy z różnych przyczyn nie ukończyli studiów. Mady od razu zabrała się do roboty, a on w spokoju dopił kawę.
Po skończeniu napoju z dużą ilością kofeiny, udał się do techników by dowiedzieć się gdzie kupiono ubrania ofiar. Musiał tam zadzwonić.
*********************************************************************************
- To są istne żarty!- wykrzyknął wściekły Chris wyrzucając ręce ku górze.
- Nie przesadzaj- odparła jak zwykle opanowana Lisa.
- Ja przesadzam?!- warknął- Facet jest czysty jak łza! Niczego się na mieście nie dowiedziałem. Normalnie przykładny obywatel. Żadnego przekrętu nie robił. Nawet najmniejszego!
- Cóż- zaczęła Lisa, delikatnie się przy tym uśmiechając- on może i jest czysty jak łza. Jednak jego syn to co innego.
- No, no, zamieniam się w słuch!
- Clark Evans ma naprawdę interesująca kartotekę. Właściwie wydany jest za nim list gończy, jednak jakimś sposobem nikt nie może go namierzyć.
- Czyżby tatuś nadał synkowi nową twarz?- zapytał Chris unosząc brwi ku górze.
- Na to wygląda. Nowa twarz ma na imię Charles Quern.
- No to czas się zbierać i złożyć wizytę doktorkowi.
*********************************************************************************
Edgar nie był za szczęśliwy, ale załamany też nie był. Tak jak podejrzewał, morderca nie kupował ubrań. Robiły to same ofiary. Według tego co mówiły sprzedawcom, kupowały je specjalnie dla chłopaka.
Mady kazała mu przekazać, że odkryła coś bardzo ciekawego i by natychmiast do niej przeszedł. Właśnie dlatego ruszył w kierunku laboratorium.
Wiadomość ta była zapisana na kartce samoprzylepnej, pozostawionej na jego biurku. Detektyw Speeder niezauważalnie przekroczył drzwi laboratorium i podszedł do Mady.
- Więc co takiego odkryłaś?
Dziewczyna zaskoczona nagłym pojawieniem się mężczyzny podskoczyła i przyłożyła rękę do serca, odwracając się.
- Oh, ale mnie pan przestraszył!- powiedziała przejęta i już chciała kontynuować, ale detektyw jej przerwał.
- Mady proszę, mów mi po imieniu.
Zaskoczona dziewczyna mrugnęła parę razy oczami i dopiero po chwili zaczęła kontynuować.
- Oh, oczywiście. Więc odkryłam bardzo ciekawą informacje. Wszystkie ofiary są ze sobą spokrewnione.
Edgar spojrzał na nią zaskoczony. Więc morderca wiedział, że są spokrewnione. Może brat?
- To bardzo ciekawe. W jakim sposób są ze sobą spokrewnione?
- To kuzynki.
- To oznacza, że będzie trzeba porozmawiać z ich matkami- detektyw zamyślił się- Zbieraj się Mady. Ruszamy za półgodzinny- mówiąc końcowe słowa ruszył do drzwi.
- O-oczywiście!- krzyknęła zaskoczona dziewczyna.
Edgar ruszył do automatu z kawą. Gdy już wziął napój pobudzający, ruszył do biurka by przygotować trasę podróży.
*********************************************
- Puk, puk- odezwał się Chris pukając w drzwi i je otwierając.
Za nimi, przy biurku siedział doktor Martin Evans- znany chirurg plastyczny.
- Możemy zająć panu chwilę, czyż nie?- spytała Lisa, choć jej ton wskazywał, że była tylko jedna, poprawna odpowiedzi na jej pytanie.
Doktor Evans nie był głupcem. Dlatego nie miał wyboru i z ciężkim sercem musiał zgodzić się porozmawiać z tymi ludźmi
- Proszę wejść- rzekł wskazując dłonią na krzesła.
- Dziękujemy. Nie zajmiemy panu dużo czasu- powiedziała Lisa siadając na jedno z krzeseł.
- Koleżanka chciała powiedzieć, że nie zajmiemy panu dużo czasu, o ile będzie pan współpracować- uprzejmie sprostował Chris, uśmiechając się drapieżnie. Doktor Martin zbladł. Nie podobało mu się dokąd zmierza ta rozmowa, ale cóż miał zrobić? Coś mu mówiło, że ci ludzie tak łatwo nie odpuszczą.
- To może zacznę od początku. Jakieś sześć lat temu przyszedł do pana pewien mężczyzna imieniem Pol Rodrick- to mówiąc Lisa wyciągnęła zdjęcie mężczyzny o blond włosach i niebieskich,czarnych oczach.
Doktor Evans westchnął ciężko. Pamiętał tego mężczyznę, aż nazbyt dobrze. Gdy przyszedł miał wrażenie, że przyszedł sam diabeł. Biła od niego złowroga aura. Już wtedy pomyślał, że będzie mieć przez niego kłopoty. I proszę! Dwa kłopoty siedziały przed nim na krzesłach i pytały o diabła.
- Tak, rzeczywiście był ktoś taki. Ale dlaczego państwo o nim mówią?
- Cóż, to ważna dla nas osoba, która zniknęła i której teraz szukamy. I potrzebujemy wiedzieć jak teraz wygląda.
Doktor Evans miał wrażenie, że chodzi o coś więcej, bo czemu nie zaczęli go szukać kiedy zniknął?
- Rozumiem....Ale dlaczego państwo przychodzą do mnie właśnie teraz?
Nim Lisa zdążyła odpowiedzieć, odezwał się Christopher, który nie zamierzał bawić się w udawaną uprzejmość.
- To nasza sprawa. Tak jak pańską sprawą jest to, że podarował pan swojemu synowi nową twarz, prawda?
Martin poczuł jak traci grunt pod nogami. Skąd oni o tym u licha wiedzieli?
Czuł jak pot spływa mu po plecach. Straszliwie się pocił i denerwował. Jeden zły ruch i jego poukładane życie legnie w gruzach.
- To nie nasza sprawa doktorze- odezwała się Lisa- Wystarczy, że nam pan pomoże, a nikt nie dowie się o pańskiej sprawie.
- Oh oczywiście. Więc co państwo chcą wiedzieć?- zapytał doktor Evans chwytając się deski ratunkowej, wyrzuconej przez nieznajomą.
*********************************************************************************
- Nie przesadzaj- odparła jak zwykle opanowana Lisa.
- Ja przesadzam?!- warknął- Facet jest czysty jak łza! Niczego się na mieście nie dowiedziałem. Normalnie przykładny obywatel. Żadnego przekrętu nie robił. Nawet najmniejszego!
- Cóż- zaczęła Lisa, delikatnie się przy tym uśmiechając- on może i jest czysty jak łza. Jednak jego syn to co innego.
- No, no, zamieniam się w słuch!
- Clark Evans ma naprawdę interesująca kartotekę. Właściwie wydany jest za nim list gończy, jednak jakimś sposobem nikt nie może go namierzyć.
- Czyżby tatuś nadał synkowi nową twarz?- zapytał Chris unosząc brwi ku górze.
- Na to wygląda. Nowa twarz ma na imię Charles Quern.
- No to czas się zbierać i złożyć wizytę doktorkowi.
*********************************************************************************
Edgar nie był za szczęśliwy, ale załamany też nie był. Tak jak podejrzewał, morderca nie kupował ubrań. Robiły to same ofiary. Według tego co mówiły sprzedawcom, kupowały je specjalnie dla chłopaka.
Mady kazała mu przekazać, że odkryła coś bardzo ciekawego i by natychmiast do niej przeszedł. Właśnie dlatego ruszył w kierunku laboratorium.
Wiadomość ta była zapisana na kartce samoprzylepnej, pozostawionej na jego biurku. Detektyw Speeder niezauważalnie przekroczył drzwi laboratorium i podszedł do Mady.
- Więc co takiego odkryłaś?
Dziewczyna zaskoczona nagłym pojawieniem się mężczyzny podskoczyła i przyłożyła rękę do serca, odwracając się.
- Oh, ale mnie pan przestraszył!- powiedziała przejęta i już chciała kontynuować, ale detektyw jej przerwał.
- Mady proszę, mów mi po imieniu.
Zaskoczona dziewczyna mrugnęła parę razy oczami i dopiero po chwili zaczęła kontynuować.
- Oh, oczywiście. Więc odkryłam bardzo ciekawą informacje. Wszystkie ofiary są ze sobą spokrewnione.
Edgar spojrzał na nią zaskoczony. Więc morderca wiedział, że są spokrewnione. Może brat?
- To bardzo ciekawe. W jakim sposób są ze sobą spokrewnione?
- To kuzynki.
- To oznacza, że będzie trzeba porozmawiać z ich matkami- detektyw zamyślił się- Zbieraj się Mady. Ruszamy za półgodzinny- mówiąc końcowe słowa ruszył do drzwi.
- O-oczywiście!- krzyknęła zaskoczona dziewczyna.
Edgar ruszył do automatu z kawą. Gdy już wziął napój pobudzający, ruszył do biurka by przygotować trasę podróży.
*********************************************
- Puk, puk- odezwał się Chris pukając w drzwi i je otwierając.
Za nimi, przy biurku siedział doktor Martin Evans- znany chirurg plastyczny.
- Możemy zająć panu chwilę, czyż nie?- spytała Lisa, choć jej ton wskazywał, że była tylko jedna, poprawna odpowiedzi na jej pytanie.
Doktor Evans nie był głupcem. Dlatego nie miał wyboru i z ciężkim sercem musiał zgodzić się porozmawiać z tymi ludźmi
- Proszę wejść- rzekł wskazując dłonią na krzesła.
- Dziękujemy. Nie zajmiemy panu dużo czasu- powiedziała Lisa siadając na jedno z krzeseł.
- Koleżanka chciała powiedzieć, że nie zajmiemy panu dużo czasu, o ile będzie pan współpracować- uprzejmie sprostował Chris, uśmiechając się drapieżnie. Doktor Martin zbladł. Nie podobało mu się dokąd zmierza ta rozmowa, ale cóż miał zrobić? Coś mu mówiło, że ci ludzie tak łatwo nie odpuszczą.
- To może zacznę od początku. Jakieś sześć lat temu przyszedł do pana pewien mężczyzna imieniem Pol Rodrick- to mówiąc Lisa wyciągnęła zdjęcie mężczyzny o blond włosach i niebieskich,czarnych oczach.
Doktor Evans westchnął ciężko. Pamiętał tego mężczyznę, aż nazbyt dobrze. Gdy przyszedł miał wrażenie, że przyszedł sam diabeł. Biła od niego złowroga aura. Już wtedy pomyślał, że będzie mieć przez niego kłopoty. I proszę! Dwa kłopoty siedziały przed nim na krzesłach i pytały o diabła.
- Tak, rzeczywiście był ktoś taki. Ale dlaczego państwo o nim mówią?
- Cóż, to ważna dla nas osoba, która zniknęła i której teraz szukamy. I potrzebujemy wiedzieć jak teraz wygląda.
Doktor Evans miał wrażenie, że chodzi o coś więcej, bo czemu nie zaczęli go szukać kiedy zniknął?
- Rozumiem....Ale dlaczego państwo przychodzą do mnie właśnie teraz?
Nim Lisa zdążyła odpowiedzieć, odezwał się Christopher, który nie zamierzał bawić się w udawaną uprzejmość.
- To nasza sprawa. Tak jak pańską sprawą jest to, że podarował pan swojemu synowi nową twarz, prawda?
Martin poczuł jak traci grunt pod nogami. Skąd oni o tym u licha wiedzieli?
Czuł jak pot spływa mu po plecach. Straszliwie się pocił i denerwował. Jeden zły ruch i jego poukładane życie legnie w gruzach.
- To nie nasza sprawa doktorze- odezwała się Lisa- Wystarczy, że nam pan pomoże, a nikt nie dowie się o pańskiej sprawie.
- Oh oczywiście. Więc co państwo chcą wiedzieć?- zapytał doktor Evans chwytając się deski ratunkowej, wyrzuconej przez nieznajomą.
*********************************************************************************
Nic, kompletnie nic. Tyle dowiedział się od kobiet. Oczywiście zarzuciły go historiami o tym jak ojcowie ich córek je zostawili, ale co to miało wspólnego ze sprawą?
Wiedział jak morderca dobierał ofiary, ale co mu to dawało, skoro nie wiedział jak dużo jest jeszcze dziewczyn spokrewnionych z ofiarami?
Nic, kompletne zero.
Dlatego tamto pięć godzin figurowało jako kompletna strata czasu. Ale przynajmniej wybiła godzina dwudziesta- koniec zmiany.
Niekoniecznie zadowolony z osiągnięć opuścił budynek i udał się na przystanek autobusowy.
****************************************
Dlatego tamto pięć godzin figurowało jako kompletna strata czasu. Ale przynajmniej wybiła godzina dwudziesta- koniec zmiany.
Niekoniecznie zadowolony z osiągnięć opuścił budynek i udał się na przystanek autobusowy.
****************************************
Drynnnn.
Tym razem ze snu wybudził Edgara telefon.
- Halo?
- Ubieraj się. Mady już po ciebie jedzie.
- Co?- zapytał zerkając na zegarek, który wskazywał godzinę piątą nad ranem.
- Twój morderca znowu uderzył.
- Trzeba było tak od razu. Już się szykuję.
Rozłączył się i ruszył pod prysznic. Miał nadzieje, że Mady przywiedzie kawę.
Już dwadzieścia minut później okazało się, że się nie mylił i pił gorącą kawę, jadąc samochodem Mady.
- Mów o tej nowej ofierze.
- Miała na imię Rosa Weyner. Dwadzieścia trzy lata. Upodobnił ją do Roszpunki. Miała bardzo długie włosy, więc ją na nich powiesił.
- Biedna dziewczyna. Nie wieź mnie na miejsce zbrodni. I tak niczego nie odkryją. Zawieź mnie na komendę. Przynajmniej zjem śniadanie- to mówiąc posłał dziewczynie uśmiech, który ona odwzajemniła.
*********************************************************************************
- I co robimy? Lisa?
- Oh, wybacz. Nadal jestem w szoku. Jesteśmy tak blisko, a jednocześnie tak daleko.
- Co się dziwisz. Dobrze się zabezpieczył. Nie ma nic na temat jego wyglądu. Tylko z opisu doktorka wiemy, mniej więcej jak wygląda.
Chris położył się na łóżku i podłożył ręce pod głowę, a Lisa usiadła do komputer.
- Nie spodoba ci się to- zaczęła Lisa- Znowu zaatakował. Tym razem Roszpunka.
- Psychol- krótko skomentował Chris- Idę na papierosa.
W pomieszczeniu rozległ się dźwięk otwieranych drzwi.
Więc co teraz? Co mieli zrobić?
Naprawdę kończyły się im pomysły, a Andy nie przestawał i nic nie zapowiadało, że przestanie.
Diabeł w ludzkiej skórze. Doktor naprawdę dobrze go opisał.
Lisa oparła się o krzesło i podniosła głowę do góry, wypuszczając ciężko powietrze.
Wrócili dopiero piętnaście minut temu, a Lisa znów czuła się tłamszona przez ten pokój. Wynajęli niewielkie mieszkanie. Zaledwie sypialnia, kuchnia i łazienka. Nic więcej. Wszystko było niewielkich rozmiarów. Lisa cierpiała na klaustrofobię, więc nie dobrze czuła się w tak małym mieszkaniu. Jednak wiedziała, że da radę, wytrzyma.
Spojrzała na zegarek. Wybiła dwudziesta trzecia.
- Co Chris robi tam tak długo?- spytała sama siebie, powoli schodząc z krzesła.
Wyjrzała przez okno jednak po mężczyźnie nie było ani śladu. Zaskoczona rozejrzała się jeszcze raz, jednak on się nie pojawił.
Nagle z zamyślenia wyrwało ją, pukanie do drzwi. Lisa odetchnęła myśląc, że to Chris zapomniał kluczy. Podeszła do nich i otworzyła je. Jednak zamiast Chrisa stał tam całkiem obcy jej mężczyzna.
Mroczne, szare oczy wpatrywały się w nią z nieznanym blaskiem. Przełknęła ślinę czując niezrozumiały lęk.
- Mogę wejść, Liso?- jego pytanie wywróciło ją z równowagi. Bezwiednie się cofnęła, a nieznajomy przekroczył próg i zamkną drzwi.
- Andy?- wyszeptała cicho.Nieznajomy roześmiał się po czym odwrócił się w jej stronę.
- Już nie Andy. Teraz nazywam się inaczej, zupełnie inaczej.
- Jest tu Chris więc nic nie próbuj!- wykrzyknęła, pchana nagłym przypływem odwagi.
- Oh, Kopciuszku. Chris nam nie przeszkodzi, więc nie martw się. Jedyne, co zakończy naszą zabawę to świt!- wykrzyknął uśmiechając się drapieżnie i zmierzając w kierunku Lisy.
- Czemu je zabiłeś?- spytała, grając na czas.
- Czemu?- zapytał przystając- Byś wreszcie mogła je poznać!
- Poznać kogo?- spytała, mimo że w głębi duszy wiedziała o kim mówi.
- Twoje kuzynki, a kogo?
- Skąd wiedziałeś? Jak do nich doszedłeś?!
- Praca w policji wiele ułatwia Kopciuszku.
Lisa cofnęła się jeszcze dalej, jednak napotkała opór ściany. Wiedziała już za kogo się podszywał. Mimo, że sprawdziła tą osobę, on był sprytniejszy. I tak przed nią stał, jej były narzeczony noszący teraz imię Edgar Speeder.
- Jak tak idealnie...- Lisa starała się znaleźć odpowiednie słowa.
- Mogłem grać?- podpowiedział uprzejmie. Lisa delikatnie kiwnęła głową- To proste! Ja naprawdę stałem się Edgarem! Jestem nim od świtu, aż do momentu w którym zaśnie. Wtedy budzę się ja.
- Masz rozdwojenie jaźni?- spytała, mimo że znała odpowiedź.
- Cóż, tak, chociaż może Edgar niedługo nie będzie mi potrzebny. Okaże się, że to Chris był mordercą, jeśli oczywiście chcesz wiedzieć.Kiedy się to stanie wtedy, cóż osobowość Edgara będzie zbędna. Nie będę musiał się ukrywać. Ale ty już tego nie zobaczysz.
Lisa chciała krzyczeć, jednak wiedziała, że to nie ma sensu. Nikt ją nie usłyszy. To był jej koniec. Zostanie jego Kopciuszkiem.
Andy podszedł do niej i przyłożył do twarzy szmatę nasączoną chlorofilem.
Obraz rozmazał się przed jej oczami.
Tym razem ze snu wybudził Edgara telefon.
- Halo?
- Ubieraj się. Mady już po ciebie jedzie.
- Co?- zapytał zerkając na zegarek, który wskazywał godzinę piątą nad ranem.
- Twój morderca znowu uderzył.
- Trzeba było tak od razu. Już się szykuję.
Rozłączył się i ruszył pod prysznic. Miał nadzieje, że Mady przywiedzie kawę.
Już dwadzieścia minut później okazało się, że się nie mylił i pił gorącą kawę, jadąc samochodem Mady.
- Mów o tej nowej ofierze.
- Miała na imię Rosa Weyner. Dwadzieścia trzy lata. Upodobnił ją do Roszpunki. Miała bardzo długie włosy, więc ją na nich powiesił.
- Biedna dziewczyna. Nie wieź mnie na miejsce zbrodni. I tak niczego nie odkryją. Zawieź mnie na komendę. Przynajmniej zjem śniadanie- to mówiąc posłał dziewczynie uśmiech, który ona odwzajemniła.
*********************************************************************************
- I co robimy? Lisa?
- Oh, wybacz. Nadal jestem w szoku. Jesteśmy tak blisko, a jednocześnie tak daleko.
- Co się dziwisz. Dobrze się zabezpieczył. Nie ma nic na temat jego wyglądu. Tylko z opisu doktorka wiemy, mniej więcej jak wygląda.
Chris położył się na łóżku i podłożył ręce pod głowę, a Lisa usiadła do komputer.
- Nie spodoba ci się to- zaczęła Lisa- Znowu zaatakował. Tym razem Roszpunka.
- Psychol- krótko skomentował Chris- Idę na papierosa.
W pomieszczeniu rozległ się dźwięk otwieranych drzwi.
Więc co teraz? Co mieli zrobić?
Naprawdę kończyły się im pomysły, a Andy nie przestawał i nic nie zapowiadało, że przestanie.
Diabeł w ludzkiej skórze. Doktor naprawdę dobrze go opisał.
Lisa oparła się o krzesło i podniosła głowę do góry, wypuszczając ciężko powietrze.
Wrócili dopiero piętnaście minut temu, a Lisa znów czuła się tłamszona przez ten pokój. Wynajęli niewielkie mieszkanie. Zaledwie sypialnia, kuchnia i łazienka. Nic więcej. Wszystko było niewielkich rozmiarów. Lisa cierpiała na klaustrofobię, więc nie dobrze czuła się w tak małym mieszkaniu. Jednak wiedziała, że da radę, wytrzyma.
Spojrzała na zegarek. Wybiła dwudziesta trzecia.
- Co Chris robi tam tak długo?- spytała sama siebie, powoli schodząc z krzesła.
Wyjrzała przez okno jednak po mężczyźnie nie było ani śladu. Zaskoczona rozejrzała się jeszcze raz, jednak on się nie pojawił.
Nagle z zamyślenia wyrwało ją, pukanie do drzwi. Lisa odetchnęła myśląc, że to Chris zapomniał kluczy. Podeszła do nich i otworzyła je. Jednak zamiast Chrisa stał tam całkiem obcy jej mężczyzna.
Mroczne, szare oczy wpatrywały się w nią z nieznanym blaskiem. Przełknęła ślinę czując niezrozumiały lęk.
- Mogę wejść, Liso?- jego pytanie wywróciło ją z równowagi. Bezwiednie się cofnęła, a nieznajomy przekroczył próg i zamkną drzwi.
- Andy?- wyszeptała cicho.Nieznajomy roześmiał się po czym odwrócił się w jej stronę.
- Już nie Andy. Teraz nazywam się inaczej, zupełnie inaczej.
- Jest tu Chris więc nic nie próbuj!- wykrzyknęła, pchana nagłym przypływem odwagi.
- Oh, Kopciuszku. Chris nam nie przeszkodzi, więc nie martw się. Jedyne, co zakończy naszą zabawę to świt!- wykrzyknął uśmiechając się drapieżnie i zmierzając w kierunku Lisy.
- Czemu je zabiłeś?- spytała, grając na czas.
- Czemu?- zapytał przystając- Byś wreszcie mogła je poznać!
- Poznać kogo?- spytała, mimo że w głębi duszy wiedziała o kim mówi.
- Twoje kuzynki, a kogo?
- Skąd wiedziałeś? Jak do nich doszedłeś?!
- Praca w policji wiele ułatwia Kopciuszku.
Lisa cofnęła się jeszcze dalej, jednak napotkała opór ściany. Wiedziała już za kogo się podszywał. Mimo, że sprawdziła tą osobę, on był sprytniejszy. I tak przed nią stał, jej były narzeczony noszący teraz imię Edgar Speeder.
- Jak tak idealnie...- Lisa starała się znaleźć odpowiednie słowa.
- Mogłem grać?- podpowiedział uprzejmie. Lisa delikatnie kiwnęła głową- To proste! Ja naprawdę stałem się Edgarem! Jestem nim od świtu, aż do momentu w którym zaśnie. Wtedy budzę się ja.
- Masz rozdwojenie jaźni?- spytała, mimo że znała odpowiedź.
- Cóż, tak, chociaż może Edgar niedługo nie będzie mi potrzebny. Okaże się, że to Chris był mordercą, jeśli oczywiście chcesz wiedzieć.Kiedy się to stanie wtedy, cóż osobowość Edgara będzie zbędna. Nie będę musiał się ukrywać. Ale ty już tego nie zobaczysz.
Lisa chciała krzyczeć, jednak wiedziała, że to nie ma sensu. Nikt ją nie usłyszy. To był jej koniec. Zostanie jego Kopciuszkiem.
Andy podszedł do niej i przyłożył do twarzy szmatę nasączoną chlorofilem.
Obraz rozmazał się przed jej oczami.
*********************************************************************************
To był koniec. Baśniarz, bo tak zaczęto go nazywać, wygrał.
Jakiś tydzień później znaleźli Lisę, a Christopher został oskarżony o zbrodnie, których nie popełnił. Agencja nie zareagowała. Póki co to Edgar dominował, jednak kto wie kiedy przebudzi się Andy, i co się wtedy stanie?
Koniec?
Jakiś tydzień później znaleźli Lisę, a Christopher został oskarżony o zbrodnie, których nie popełnił. Agencja nie zareagowała. Póki co to Edgar dominował, jednak kto wie kiedy przebudzi się Andy, i co się wtedy stanie?
Koniec?
Komentarze
Prześlij komentarz