Tajemnica Pozytywki Rozdział V






Przepraszam iż tak długo nic nie wstawiałam. Miłej lektury.




                                         Tajemnica Pozytywki 

                                                     Rozdział V

                                                               Śledztwo







Sabrina przymknęła oczy. Czasem Rada miewa dziwne pomysły. Kobieta mimo iż pełniła ważną rolę, to i tak nie miała wpływu na wiele decyzji Rady. Czasem zazdrościła synowi Isabelli. Dlaczego? O tuż chłopak w jakiś sposób mógł decydować o sobie. Chociaż i tak nie miał łatwo. Sabrina potrząsnęła głową jakby próbując pozbyć się jakiś liści. Teraz nie pora na rozmyślaniem nad jego losem. Teraz musi skupić się na śledztwie. Kobieta otworzyła oczy. Znajdowała się na pięknej posiadłości, należącej do Atary Merigolg. Sabrina pokręciła ze zrezygnowaniem głową. Smutna historia. Kobieta powoli z ociąganiem weszła do budynku. Nie była rada iż to ona musi prowadzić to śledztwo. Po chwili, kobieta weszła do sali balowe. Do sali, w której miała miejsce ta dramatyczna historia. Sabrina rozejrzała się po pomieszczeniu. Podłoga była wykonana z jasnych, drewnianych desek. Na parkiecie złotą farbą było narysowane słońce. Na górze znajdował się balkon z zdobioną, pozłacane poręczy.  Na podwyższenie prowadziły również złote schody. Sufit był przeszklony a na nim znajdowało się również słońce. 
- Pani Sabrino! To wielki zaszczyt poznać Panią osobiście- powiedział młody mężczyzna. Sabrina nie przywiązała wielkiej uwagi do jego wyglądu. W sumie to chciała jak najszybciej zakończyć to śledztwo.
- Mi również miło Pana poznać- odrzekła- Co wiadomo?
- Z tego co udało nam się ustalić to Pani Merigolg zaprosiła dwójkę swych dzieci, Katrin i Alexandra. Dziewczyna przyszła z zamiarem zabicia swej matki. Natomiast kobieta zaprosiła tu swoje dzieci by je zabić.
- Cóż takiego- szepnęła Sabrina- Podobno była dwójka ofiar. Zabiła dwójkę? 
- Nie! Kobieta zabiła tylko córkę.  Zgodnie ze zeznaniami Alexandra żucia się później na niego a on w obronie własnej zabił ją.
- Gdzie on jest? Chcę z nim porozmawiać.
- Jest na balkonie. Rozmawia z nim Angela.
- Dobrze, że nie zostawiliście go samego- Sabrina ruszyła w kierunku schodów. Jej myśl krążyły wokół tego biednego chłopaka. Alexandra. Nie mogła sobie wyobraźni jak on się musiał czuć.
Gdy Sabrina dotarła na miejsce, ujrzała młodego mężczyznę o zielonych oczach i brązowych, zaczesanych do tyłu włosach. Chłopak był bardzo roztrzęsiony. Płakał, drżał i dławił się swymi łzami. Koło niego kucała wysoka dziewczyna. Na oko można by powiedzieć, że miała 22 wiosny za sobą. Kucająca miała włosy w kolorze pszenicy i błękitne, duże oczy. Sabrina musiała powstrzymać fuknięcie niezadowolenia. Angela, jej jedyne dziecko. Kobieta poczuła wzbierającą w niej wściekłość. Nigdy nie mogła pochwalić się, czy być z niej dumna. Gdy spotykały się wśród innych ludzi rozmawiały ze sobą bardzo oficjalnie. Sabrina chrząknęła, by zwrócić uwagę na swoją obecność w pomieszczeniu. Angela wstała i spojrzała na kobietę. Uśmiech, który w tamtym momencie znajdował się na twarzy dziewczyny, momentalnie znikną. Angela popatrzyła na swą matkę z chłodnym wyrazem twarzy. Po chwili milczenia, córka Sabriny odezwała się.
- Witam panią - mówiąc te słowa delikatnie dygnęła.
- Witam. Chciałabym porozmawiać z Alexandrem Merigolg.
- Oczywiście - po tych słowach dziewczyna ponownie dygnęła i czym prędzej opuściła pomieszczenie. Sabrina usiadła na przeciwko młodzieńca. Gdy chciała zacząć zauważyła, że w okół nogi chłopaka owinięty jest czarno-niebieski wąż.
- Luberto
- Proszę?- zapytała zdziwiona kobieta.
- Mój wąż ma na imię Luberto- wyjaśnił chłopak- Wiem o czym pani chce ze mną porozmawiać.
- Gdybym mogła nie rozmawiała bym z tobą. Ale musimy zacznij od początku, dobrze?- chłopak w odpowiedzi skinął głową.
- Mama zaprosiła nas od posiadłości. Gdy weszliśmy do sali balowej Kat stała przede mną a mama... s-się n-na n-nią....- chłopak zaczął płakać.
- Spokojnie jeśli nie dasz rady mówić dalej to możemy dokończyć to później, dobrze?- spytała Sabrina
- W porządku, dam radę. Jestem jej to winien. Mama ją zaatakowała i o-ona u-upadła i-i już nie wstała- chłopakiem wstrząsną szloch- Ja naprawdę, ja... żałuję.... tak bardzo żałuję, że ja... ja....- dalej kobieta nie mogła go już zrozumieć. Jedak postanowiła go nie wypytywać.
- Spokojnie, już  w porządku. Wszystko będzie dobrze- Sabrina starała się uspokoić, jednak jej działania były bez owocne.
- Nic pani nie rozumie...-szepnął roztrzęsiony chłopak- To moja wina gdyby nie ja....- kobieta była naprawdę bardzo zdziwiona. O co mu chodziło? Mimo iż Sabrina wykazywała się niebywałym zasobem mądrości, to i tak nie mogła rozszyfrować przekazu z wypowiedzi chłopaka. To oczywiste iż przeżywał to co się stało....Jednak jedno pytanie nie pozwalało rozluźnić się Sabrinie. Coś cały czas nie dawało jej spokoju. Jednak Sabrina uznała je za swą zwykłą nadgorliwość. Chłopak uśmiechał się smutno. Kobieta była bardzo szczęśliwa, śledztwo zakończone. Oznaczało to powrót do Williama i pomoc mu. Miała tylko nadzieje iż nic mu się nie stało w końcu nie było jej przez trzy miesiące.






                                                   Gdzieś w  ruinach.




Pewien niezauważalny cień a właściwie jego właściciel powoli się przechadzał, po starych ruinach, które niegdyś tętniły życiem. Jednak teraz przebywał w nich właściciel cienia i ONA. Kim była? Właśnie to pytanie pozostawało bez odpowiedzi dla właściciela cienia. Zresztą to nie ważne i tak nie wchodzi mu w drogę więc nie było powodu by się nią przejmować.  Kątem oka właściciel cienia zauważył znów postać dziewczyny.
- Znów tu jesteś?- spytał, jednak jak i wiele razy wcześniej pytanie zostało bez odpowiedzi. I jak wiele razy wcześniej postać zniknęła. Jednak puki nie mieszała się do jego planów, niezadowolona pozostawała tylko jego ciekawość.






                                   Przed domem Atary Merigolg.




Sabrina właśnie opuszczała posiadłość Merigolgów. W końcu zakończyła to śledztwo. Kobieta odetchnęła z ulgą. Jednak i tak nie rozumiała czemu nie przysłano kogoś z dnia.
- Uch...Zaczęła się zima powinnam się do tego przyszykować- mruknęła pod nosem przekraczając próg posiadłości i mając nadzieje, że nie będzie musiała ponownie go przekraczać.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Tajemnica Pozytywki: Postać

Tajemnica Pozytywki: Postać

Nowy Rok