Tajemnica Pozytywki Rozdział ll


Co będzie dalej? Czy jakieś pytania otrzymają odpowiedzi? A może jeszcze bardziej się wszystko poplącze? Sprawcie sami!









                      Tajemnica Pozytywki 

                              Rozdział ll 

                 Zagadkowe (Nie)Wspomnienie



Piąta rano. William otworzył zaspane, błękitne oczy. 


- Znowu, znowu! Czy ona da, choć raz mi się wyspać?!- mówiąc te słowa uderzył pięścią w zdobioną ramę łóżka. Chłopak doskonale zdawał sobie sprawę, że jego pytanie zalicza się do retorycznych. Wcale nie chciało mu się wstawać, jednak zdawał sobie sprawę, że musi. Pozytywka nie da mu spać. Powoli z suną się z bardzo wygodnego i miękkiego łoża. Ubrał się i zszedł do pokoju w którym zginęła jego matka. Spojrzał na stół, na którym znajdowała się złota pozytywka z  baletnicą z w diamentami w spódnicy. Podstawa pozytywki była srebrna. Chłopak podniósł pozytywkę i dokładnie się jej przyjrzał. 


- Selma...- przeczytał. Nigdy nie słyszał takiego imienia. Ciekawe kim była i... dlaczego jej imię jest wyryte na pozytywce? Nie miał pojęcia. Z rozmyślań wyrwał go dźwięki, wydobywające się z pozytywki.

- Dobrze już, dobrze- mruknął w kierunku pozytywki. Po skończeniu ,,roboty'', chłopak ruszył do kuchni. Przyszła mu do głowy przerażającą myśl. Sam nie wiedział, czemu właściwie ta myśl przyszła mu do głowy. A jeśli... Nie. Szybko zignorował tą myśl. Jednak jakieś przeczucie mówiło mu, że jednak to prawda i powinien to sprawdzić. Jednak równie szybko je odrzucił. Po skończeniu śniadania postanowił zajrzeć na strych. Celem wędrówki w owe miejsce było znalezienie starych ksiąg matki i jej zapisków. Oczywiście istniało też prawdopodobieństwo, że powrócą wspomnienia z dzieciństwa. Nie cierpiał tego. Większość z nich nie należała do szczęśliwych. W końcu uciekł z domu gdy miał zaledwie 10 lat. Kiedy był mały był pewien, że wszędzie będzie lepiej  niż z matką. Zachciało mu się śmiać. Niestety. Popełnił tak wiele błędów... Jego decyzje miały wpływ na wiele zdarzeń. Gdyby mógł cofnąć czas... Ale na swoje nieszczęście nie potrafi tego. No i się doczekał. Wspomnienie. 






Chłopiec leżał na swoim łóżku. Jego myśli wędrowały w kierunku jego sprytnego planu ucieczki z domu. Dziesięciolatek miał nadzieję, że matka już śpi. Powoli zszedł z łóżka i zaczął wyciągać torbę z pod niego.



William miał dość tego wspomnienia. Zresztą nigdy nie lubił mówić o swojej przeszłości. Poza tym jego usilne starania oderwania się od przeszłości, matki, pozytywki i całego tego świata spaliły się na panewce. Samym dowodem na to było to, że jest w tym domu. Właściwie nawet jego istnienie. Dotarł na strych. Teraz szukanie. Zaczął przeglądać księgi. Przez jego ręce przetaczały się najróżniejsze książki jedne w zniszczonych okładkach a inne całkiem nowe. To zajęcie w pewnym momencie mu się znudziło. Przecież nie spędzi całego dnia na szperaniu w książkach! Świeże powietrze. Krótka lecz kąkrętna myśl przemknąła przez głowę Williama. Chłopak postanowił więc wyjść na spacer. 







Nie zauważalna postać. Właściwie widać było wyłącznie zarys postaci gdyż praktycznie zlewa się z cieniami z uliczki. Oczy postaci z dokładnością oczu sokoła skierowane były w kierunku chłopaka o czarnych niczym noc włosach i błękitnych oczach. Oczy postaci śledziły każdy najmniejszy ruch młodzieńca. Chłopak był jeszcze daleko od poznania tajemnicy pozytywki. Na tą myśl postać uśmiechnęła się cierpko. Nie długo się go pozbędzie albo zaczeka aż ją odnajdzie. Tak zachowa go do czasu aż ją odnajdzie a potem żegnaj Williamie. Uśmiech tajemniczej postaci pogłębił się. Jednak...jak dużo wiedział? Ta myśl spowodowała zniknięcie uśmiechu. Oprócz syna Isabelli pozostawała jeszcze Sabrina. Ona może już wiedzieć. Teraz na twarzy postaci pojawił się grymas złości. Może wiedziała już o wszystkim?! Nie. Na pewno nie o wszystkim. Ale i tak wiedziała za dużo. Chyba złoży jej nie za powiedzianą wizytę...



Przechodzień zatrzymał się przed kamienicą. Podobno straszyło tam. Przez uchylone okno wydobywały się dziwne dźwięki. Przechodzień bardzo szybko uciekł spod kamienicy i przysiągł więcej nie przechodzi obok tej nawiedzonej kamienicy.








William czuł na sobie czyjeś baczne spojrzenie. Powtarzał sobie, że mu się zdaje i zaczyna wariować jak matka. Jak tak dalej pójdzie to nie długo będzie przerażał go jego własny cień. A na to pozwolić nie może! Wcale nie prosił się o rozwikłanie tej zagadki. Ani o niańczenie tej pozytywki! Co go obchodzi ten zakichany świat?! Wolał już nawet spędzić 50 lat w biedzie i rozpaczy a na koniec zginąć niż wieczność w dostatku i samotności razem z tą pozytywką! W pewnym momencie chłopak przypomniał sobie, że miał sprawdzić to imię. Selma. Coś mu to mówiło...Była jakaś historia. Sabrina na pewno będzie wiedziała. Nagle William westchną. Sabrina wyjechała a więc musi poszukać odpowiedzi w księgach matki. Ciężko westchną. Nie był byt rad, że będzie musiał znów grzebać w tych księgach. No ale przecież nikt tego za niego nie zrobi. Parę minut później był na miejscu. Skierował się od razu na strych. Po 3 godzinach znalazł to czego szukał. Była to najstarsza z ksiąg. Oprawiona w grubą skórę z prawie sypiącymi się stronami. Powoli otworzył księgę. Po chwili znalazł to czego szukał. William zaczął czytać.



,,Przed wiekami żyły dwie siostry jak dwie krople wody jedna Selma się zwała a druga na imię Lurna miała. Obie czekoladowe oczy i brązowe włosy. A piękne niesłychanie. Odróżnić je tylko w jeden sposób można było. Selma słońce na prawym nadgarstku, a Lurna pół księżyc i gwiazdy. Selma niczym słońce świeciła a uśmiechem swym umiała przegonić smutki. Od towarzystwa nie stroniła. Lurna zaś samotniczką była.  Głos jej niczym dzwoneczków dźwięk. Książek świat był jej dobrze znany. W nocy ciemnościach czas lubiła spędzać. Śpiew jej tylko w nocy brzmiał. Jednak mimo różnic, przyjaźni nić je splotła. Pewnego razu do wioski Arton przybył. Panicz ten miał oczy koloru nocy i takie same włosy. Nie jednej panience serce złamał. A wiedzieć trzeba, że był to książę z pobliskiego królestwa ciemności. Selmie zakochał się. Jednak gdy bliźniaczkę spotkał serce oddał jej. Chciał zabrać ją do swego królestwa i tam za żonę wziąć. Lurna jednak odmówiła. Chłopak jednak nie miał zamiaru pozwolić jej odejść. Postanowił porwać dziewczynę. Prawie mu się to udało. Selma udaremniła jego plany. Wściekły chłopak przysiągł zdobyć Lurnę za wszelką cenę.  Nie długo potem okazało się, że Lurna jest naznaczoną nocy a Selma naznaczoną dnia. Arton zwabił obie siostry w tajemnicze miejsce. Selmę uwięził w więzieniu melodii  lecz Luna uciekła do odrodzenia. Wściekły chłopak szuka jej aż do dziś.''






Tego właśnie szukał. Ciekawe, że akurat jej imię jest wyryte. Ciekawe... Na dzisiaj koniec. Gdy William miał właśnie wychodzić jego uwagę przykuł naszyjnik z niewielkim kluczem. Podszedł i obrócił w dłoniach złoty kluczyk. Na pewno  nie należał on do jego matki. Ona wolała srebrne dodatki. Wyglądał on jak taki do przekręcania pozytywki.

- Hmmm, ciekawe- rzekł w zamyśleniu. Ten klucz wzbudzał jego zainteresowanie a również ciekawość. Do kogo należał? Dlaczego miała go jego matka? Tak wiele by teraz dał by móc porozmawiać z Sabriną. Wściekły walną w ścianę kamienicy.

- Powinienem zacząć nad sobą panować- mruknął do siebie. Rozejrzał się o strychu. Może na dzisiaj skończę, przeszło mu przez myśl. Czuł się taki samotny... Co oznacza ten klucz?


- Nie, nie, nie!- tajemnicza postać raz po raz rzucała przekleństwa przy okazji demolując dwór. Na koniec usiadł on na krześle, które jakimś cudem ocalało. Postać zdjęła kaptur spod którego wyłoniły się czarne jak noc włosy. Podniósł głowę. Jego oczy w kolorze cieni były pełne łez.
- Czemu nie mogłaś się po prostu zgodzić i zemną wyjechać?- szepną ni to do siebie ni to w przestrzeń- Czemu?!- zaczął zawodzić. Po chwili wziął się w garść- Wiem, że jeszcze się nie odrodziłaś. Pewnie mnie obserwujesz. Prawda? No tak nie możesz mi odpowiedzieć- nagle młodzieniec zaczął się śmiać- Wiesz to całkiem zabawne, mogłem mieć każdą, a chciałem ciebie i....wciąż chcę. Nie ważne ile będę musiał czekać, nie ważne co będę musiał zrobić, nie ważne kim się stanę ani kogo skrzywdzę. Ważne jest to, że będziesz moja- po tych słowach znikną w ciemnościach a w potłuczonym lustrzę odbijały się przestraszone, smutne, czekoladowe oczy.










William poczuł, że nadchodzi wspomnienie. Niezadowolony zamkną oczy i czekał. Wspomnienie.

Nie mogę się zgodzić, chociaż tak bardzo tego pragnę. Ale przecież nie zostawię Selmy. Spojrzałam w wyczekujące, czarne oczy Artona. Wiem, że moja odpowiedź złamie mu serce. Poczułam ból w piersi. Zresztą nie tylko jego. Musze być silna i dotrzymać przysięgi.

- A więc Lu?- pośpieszał minie Arton. Lu. Tak mnie nazywał wyłącznie on.
- Nie. Nie pojadę z tobą- w jego oczach dostrzegłam zaskoczenie. Czemu to musi tak boleć? Po chwili zaskoczenie zmieniło się we wściekłość. Złapał mnie mocno za nadgarstki.
- Ał!- pisnęłam krzywiąc się z bólu- Arton trzymasz za mocno. Proszę puść- zaczęłam się wyrywać
- Dlaczego nie?- spytał patrząc mi głęboko w oczy. Odwróciłam wzrok- Proszę spójrz mi w oczy i powiedz- nie byłam wstanie zrobić tego o co prosił. Musze być silna. Spojrzałam w jego oczy. Po chwili zaczęłam płakać. Jego uścisk zelżał- Selma, tak? To ona kazała ci to powiedzieć? Mam racje Lu? Proszę odpowiedz mi.
- Wybacz ale to prawda. Nigdzie nie pojadę - tak dobrze mnie zna, mam nadzieje, że uwierzy.


Co to za wspomnienie?! Na pewno nie jego. Należy do jakiejś dziewczyny. Chyba ona ma na imię Lurna. Zaraz, zaraz Selma, Lurna, Arton? Czyżby ta historia była prawda? Co ona właściwie ma  wspólnego z pozytywką. Raczej nic nie dzieje się bez przyczyny... Coraz więcej pytań a odpowiedzi jak nie było tak nie ma.  













Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Tajemnica Pozytywki: Postać

Tajemnica Pozytywki: Postać

Nowy Rok