Tajemnica Pozytywki
Prolog
Mam nadzieję, że spodobają się wam moje wypociny. Miłej lektury i koniecznie komentujcie!Pewien cień wkrada się po schodach pewnej starej, nie zamieszkanej kamienicy. Właściciel owego cienia doskonale wiedział, że nikt go tu nie znajdzie. W końcu większość mieszkańców miasta bała się tej starej, opuszczonej kamienicy. Na tą myśl zachciało mu się śmiać. Bać się tego miejsca? Niedorzeczynność. Jedyną przerażającą rzeczą w tej kamienicy była ta przeklęta... Właściciel cienia nie dokończył myśli gdyż usłyszał kobiecy głos śpiewający piosenkę.
- Nie zapomni, nie zapomni co ludzie szepczą, nie zapomnij o prawdzie pośród kłamstw ukrytej i o tej panience szlochającej- słodki śpiew. Właściciel cienia uśmiechnął się pod nosem dawno już nie słyszał tej piosenki. Tymczasem pieśń trwała dalej
- Co smuci się a uśmiech skradł jej cień. Nie zapomnij o tym. Nie zapomnij, nie zapomnij o stworzeniu co światła się lęka i o matczynej bajce. Nie zapomnij o starej- wtem kobieta przerwała śpiew gdyż zdała sobie sprawę, że właściciel cienia wszedł do małego pokoju, w którym znajdowała się komoda z książkami, biurko na który walały się rozmaite papiery. Stały tu również dwa stare fotele. Przez okno przy którym stała wpadały promienie księżyca. Sama kobieta miała długie czarne włosy błękitne oczy i białą od księżycowego światła cerę. Ubrana była w czarną pelerynę i czarną suknie z XVIII wieku. Na szyi spoczywał piękny medalion. Delikatnie i z gracją obróciła się do przybysza.
-Cóż, długo się nie widzieliśmy nie sądzisz?- spytał właściciel cienia.
- Tak dawno...- powiedziała kobieta- Hmm. Czyż wiedziałeś synu? Wiedziałeś, że tak się to skończy? Oj ja biedna oj. Wiesz nie spodziewałam się tego. A ty synu?
- Oj nie matko nie- odrzekł syn kobiety
- Na które pytanie mi odpowiadasz Williamie?!- krzyknęła wściekła kobieta. Chłopak przypomniał sobie czemu gdy miał 10 lat uciekł z domu.
- Na to. Ja również się tego nie spodziewałem- odrzekł ze spokojem
- 100 lat synu, 100 lat nie mogłeś mnie odwiedzić?!-znów krzyczała. Chłopak zaklął pod nosem. Mieli ważniejsze tematy do omówienia niż historie rodzinę! Zamkną oczy i wziął głęboki oddech. Taka była. Szalona i nie zrównoważona. Ale nie zostawi tak przecież swojej matki. Poza tym mimo wszystko dużo wiedziała.
-Matko czas nas goni-powiedział- Proszę powiedz mi co wiesz.
- Och Williamie, chcesz wszystko na łatwiznę musisz dojść do tego sam-powiedziała kobieta delikatnie się przy tym uśmiechając. Matka chłopaka delikatnie obróciła się do okna. Chłopak spuścił głowę. Nic mu nie powie. Kobieta znów zaczęła śpiewać. Po chwili usłyszeli karetę podjeżdżającą pod kamienice. Przyjechali a jego matka przestała śpiewać. Obróciła się do niego i powiedziała
-Już czas synu. Przyjechali po mnie. Nie będzie dobrze jeśli cię tu zastaną- zbliżyła się do niego i podała mu swój medalion- Kiedyś wszystko zrozumiesz. Musisz do tego dojść sam jesteś bystrym chłopcem, jestem pewna że dasz sobie radę. Żegnaj synu- mówiąc te ostatnie słowa w oczach kobiety pojawiły się łzy.
-Nie matko nie, nie wiem nawet od czego zacząć- szepnął rozgoryczony i prze straszony chłopak
- Zacznij od początku synu. Już czas idzi- chłopak chciał coś powiedzieć ale napotkał spojrzenie matki więc tylko kiwną głową i zniknął. Kobieta zaś podeszłym do okna i nadal śpiewała
-Nie zapomnij o starej pozytywne co zaklęta jest- po chwili kobieta umilkła.
- Znajdzi ją synu znajdzi- po tych słowach umila już na wieki. W tle wydobywały się dźwięki ze starej pozytywki.
Komentarze
Prześlij komentarz